Silikonowa maska wielokrotnego użytku wzmacniająca działanie kosmetyków.
Do tej pory gdy chciałam stworzyć okluzję pod maską używałam masek algowych lub ręczenie i pieczołowicie robiłam okład np. z mokrych ręczników papierowych lub dwukrotnie składanej gazy.
Poszukiwałam takiego produktu, który pozwoliłby mi na stworzenie okluzji, a jednocześnie mógł posłużyć mi więcej niż raz. Taki który nie byłby ani maską algową, ani nie zmuszał do okładania się wilgotnymi wycinankami z chusteczek…
Zupełnie nie mam pojęcia dlaczego nie szukałam tego najpierw w sieci skoro gdzieś tliła się we mnie taka niezaspokojona potrzeba… Sprawa jednak rozwiązała się samoistnie, ponieważ całkiem przypadkiem trafiłam właśnie na to czego szukałam na półce koreańskiej marki Missha, którą doglądam każdorazowo gdy mam okazję. Decyzję podjęłam natychmiast. Zwłaszcza, że już szukałam podobnego udogodnienia, a koszt 15 zł nie wydał mi się ekstremalny jako, że nakładka miała mi posłużyć na dłużej.
Nie będę rozwodzić się nad opakowaniem i powiem kolokwialnie : „koń jaki jest każdy widzi”. Tak wymowna grafika na opakowaniu nie powinna budzić u nikogo wątpliwości z czym ma do czynienia i jak tego użyć. Dlatego polski dystrybutor był oszczędny w opisie i po mistrzowsku wyłożył konkrety :
„Wytrzymała, elastyczna, silikonowa nakładka na maseczki w płachcie. Wzmacnia przywieranie maseczki do skóry, poprawia właściwości absorpcyjne. Dzięki temu, że maskę można założyć na uszy-umożliwia ona jednoczesne noszenie maseczki w płachcie oraz wykonywanie innych czynności.”
Nie ma podanych szczegółowych informacji (po polsku) na temat materiału z jakiego jest wykonana. Jeżeli ktoś się zastanawia czy jest to silikon klasy medycznej…albo najwyższej jakości tworzywo to… Odpowiadam : pewnie nie. W drugiej alternatywnej i obiektywnej wersji , odpowiadam : nie wiadomo.
Obszerniejszy opis produktu jest naturalnie po koreańsku i tylko wg. moich podejrzeń jest nawet instrukcja obsługi w 7 krokach. Jeżeli ktoś włada tym językiem może z lubością zanurzyć się w tej niezbyt długiej lekturze, aczkolwiek pewnie interesującej dla niektórych, a może nawet przydatnej…? Być może jest tam wzmianka o zastosowanym materiale?
Wracając jednak do samego produktu:
Dokładnie o to mi chodziło ! Maska tworząca okluzję z użyciem dowolnego kosmetyku, kremu, maseczki (nie tylko w płachcie), higieniczna, łatwa w czyszczeniu, elastyczna, z wygodnymi zausznikami zapewniającymi przyczepność i przede wszystkim… wielokrotnego użytku.
Pod nakładką dobrze sprawdziły się klasyczne kremowe maski i te w płachcie, rekomendowane przez producenta. Dobrze przylegały i „zasysały” się z silikonowym materiałem. Najgorzej wypadły maseczki glinkowe- ich przyczepność była najsłabsza- nawet gdy bazą były gęste jogurty z dodatkiem oleju i nakładane grubszą warstwę.
Maseczka glinkowa łatwo migrowała pod nakładką i zostawiała prześwity na skórze gdy chciałam ją przygładzić i wyrównać. Podobnie było w przypadku gdy nakładałam samodzielnie esencję lub żelowe/wodniste serum. Nieco lepiej było gdy nakładałam obficie produkt- ale nie o to tutaj chodzi.Wielka szkoda, bo hydrofilowe formuły słabo penetrują do warstwy rogowej, a okluzja jest najlepszą metodą by je wspomóc. Miałam nadzieję, że nakładka będzie mi też do tego służyć.
Po naszym rytuale pielęgnacyjnym należy ją dobrze oczyścić jakimś detergentem ( używałam mydła w płynie lub żelu do twarzy). Jeżeli leniwie ją tylko opłuczemy pod bieżącą wodą, nasze niedbalstwo zostanie zdemaskowane od razu jak maska wyschnie. Pojawią się na niej nieestetyczne plamki i mętne smugi po resztkach kosmetyku i ostatecznie i tak trzeba będzie ją wyczyścić, więc lepiej to zrobić raz a porządnie.
Rzeczywistość i inne niespodzianki
Nakładce więcej niż daleko do ideału…Cóż nam po wyprofilowanym kształcie jeżeli jest ona nie dopasowana i nie przylega do twarzy w kilku miejscach. Odstaje przy policzkach (nie okala ich w całości zresztą) oraz w okolicy płatków nosa, tworząc puste wybrzuszenie/pofałdowania. Tworzy „wyrywy” w całości, która miała zapewnić nam szczelności i lepszą penetracje składników aktywnych. Co widać zresztą dobrze na zdjęciach.
Nie potrzeba wielkiej wyobraźni, aby przewidzieć czym skutkują takie mankamenty: maska wysycha w swoim tempie , a okluzja jest nierównomierna. Nakładka przywierała dobrze jedynie w okolicach czoła, częściowo przy kościach skroniowych i przy dobrach wiatrach nawet do podbródka. Bądźmy jednak szczerzy-nie tak to miało wyglądać.
Przeszła mi przez głowę myśl, że może mam małą niewymiarową twarz i w tym może być problem…? Postanowiłam ją przetestować na kilku innych osobach i efekt był dokładnie ten sam. Maska po prostu nie przylegała dobrze, a puste przestrzenie były tym bardziej widoczne im większa była buzia. Co gorsza po tym jak poprosiłam brata o założenie maski, nie dość, że narzekał, że była za ciasna to na domiar złego nakładka rozciągnęła się. Miał ja na sobie dosłownie kikanaście sekund- dłużej zajęło mu zakładanie i dopasowanie jej anieżeli trzymanie na twarzy.
Myślałam, że da się ją odratować i skurczy się pod wpływem wysokiej temperatury. Zanurzyłam ją w gorącej wodzie. Niestety próby reanimacji nie powiodły się. Maska porozciągała się, stała się bardziej wiotka na brzegach i nie przywierała już dobrze nawet do samego czoła, a było to miejsce w którym wcześniej najlepiej się sprawowała.
Wniosek z tego jest taki: maska powinna być używana tylko przez nas , a nawet eksperymentalne krótkotrwałe pożyczenie, może jej zaszkodzić.
Reasumując:
Wypróbowałam ją kilkanaście razy i to był koniec naszej wspólnej przygody. Niestety nie spełniła swojej roli…nawet połowicznie, powiedziałabym wręcz, że zaledwie fragmentami, bo nie pokrywała całej twarzy jednakowo. W dodatku jej elastyczność może przynieść więcej szkód niż pożytku. Nie miałam nawet podejrzeń, że utraci swój pierwotny kształt w tak mało ekstremalnej sytuacji jak przymierzenie jej przez 3 różne osoby.
Zakup w tym przypadku był nieudany. Jednak dam jeszcze jedną szansę innemu producentowi, ponieważ lubię mieć porównanie z innymi produktami nim ostatecznie wydam obciążający i niechlubny wyrok. Na chwilę obecną z pocałowaniem dłoni wracam do okładania buzi mokrą gazą, tkaniną czy nawet wacikami kosmetycznymi. Tutaj okluzja jest pewniejsza, a w przypadku masek algowych lub kolagenowych płatów- gwarantowana.
To nie jest wpis sponsorowany
Znasz inne nakładki silikonowe, które dobrze przylegają do twarzy i są warte uwagi ? Koniecznie daj mi znać o tym w komentarzu!
Kaja
0 Comments