Uczulenie na Słońce z kosmetykami w roli głównej-moja historia
Majówka, której nie życzę nikomu
Niektóre ziarna bardzo późno kiełkują. Myślę, że to bardzo trafna metafora wspaniale oddająca obraz sytuacji, które spotkały nas w życiu i nie odnalazły natychmiastowej odpowiedzi lub przyczyny dla której w ogóle nastąpiły. Dopiero po czasie, nierzadko całkiem przypadkiem odkrywamy cały logiczny ciąg wydarzeń, a skutek który był dla nas w jakiś sposób dotkliwy nagle staje się kojąco zrozumiały.
Chociaż to bardzo ogólny wniosek, może mający nieco poważny wydźwięk to jednak sprawdza się też w przypadku kosmetyków.
Mówię całkowicie poważnie. Boleśnie się o tym przekonałam wiele lat temu w pewną majówkę podczas której ku uciesze wielu jak na tak wczesny okres, lał się wręcz żar z nieba.
Tym razem nie mogłam się cieszyć wolnym czasem i piękną pogodą, ponieważ już na samym początku majówki na mojej szyi i żuchwie pojawił się nietypowy rumień. Byłam przekonana, że to zwykłe oparzenie- przecież to się zdarza. Najpewniej za sprawą długich wycieczek rowerowych, gdzie krem z filtrem używałam tylko przed wyruszeniem w trasę… a już w trakcie zapominałam ponownie go zaaplikować.
Niestety wiara w moje przekonanie zaczęła słabnąć wraz z pojawieniem się nowych objawów. Rumieniowe plamy powiększyły się, w ich miejscu czułam już pieczenie i okropny świąd. Moja szyja wyglądała coraz gorzej, była czerwona i zaogniona od wściekłego drapania.
Zdjęcie idealnie oddaje obraz tego co działo się z moją szyją. Nie sądziłam nawet, że takie znajdę! Jednak w przypadku tej osoby doszło do przetrwałej nadwrażliwości na światło. Cały artykuł poświęcony jest fotodermatozom – co je wywołuje i jak je leczyć. źródło
Po paru dniach moja szyja wyglądem przypominała już bardziej indyczą, anieżeli ludzką, co było interesującym widokiem nawet dla samego dermatologa. Wcześniej, w trakcie oczekiwania na wizytę, próbując sobie pomóc, stosowałam różne środki- maści, kremy i żele łagodzące. Jak się później okazało wcale sobie tym nie pomogłam i na własne (nieświadome) życzenie wręcz dołożyłam do pieca.
W wywiadzie padły pytania o przyjmowane leki, alergie i oczywiście stosowane kosmetyki. Kolejno wyliczyłam wszystkie mazidła, które używałam przed i po pojawieniu się objawów. Wspomniałam również, że stosowałam przed wyjściem krem przeciwsłoneczny z wysokim faktorem (SPF 50) co zbiło z tropu lekarza, bo przecież był element ochrony przed UV.
Diagnoza lekarza była krótka: Fotouczulenie.
Zalecenia : Proszę odstawić wszystkie kosmetyki. Twarz myć samą wodą i ograniczyć wyjścia na zewnątrz. Do smarowania maść (kortykosteroidy)- używać do czasu aż objawy ustąpią, ale nie dłużej niż 2 tygodnie. Wrócić jak się nie poprawi.
Poprawiło się, nie wróciłam.
Nigdy, przenigdy nie miałam żadnych innych objawów poza oparzeniami, gdy spędziłam za dużo czasu na Słońcu. Nie ukrywam, że długo krążyłam w domysłach co dokładnie było przyczyną. Przede wszystkim dlatego, żeby móc w przyszłości zapobiegać podobnym sytuacjom. Nie chciałam ponownie zostać uziemiona w domu w trakcie urlopu czy wolnego weekendu, a na bezpieczne wyjścia pozwalać sobie tylko wieczorami- jak wampir…
Rozwiązanie zagadki
W tamtym okresie stosowałam olejowe serum, krem przeciwsłoneczny, a potem po całym zajściu maści łagodzące, które miały mnie ratować z opresji. Te trzy rzeczy łączyło jedno: Zwiększona wrażliwość na światło…oraz skutki takie jakie widoczne są na zdjęciu.
Bez wątpienia była to fotoalergia i tylko wg. moich przypuszczeń zaszła reakcja krzyżowa i nie była to wina jednego konkretnego kosmetyku, a wypadkowa wszystkiego co nakładałam na skórę. Po wnikliwej analizie i prześledzeniu składów kosmetyków okazało się, że :
- olejowe serum, zawierało kilka olejków eterycznych, oraz dużą ilość substancji zapachowych (działanie alergizujące oraz drażniące)
- Krem SPF 50- zawierał filtry chemiczne, które również mają potencjał alergizujący
- Maści łagodzące, które używałam po tym jak powstał rumień to : głównie maść z rumianku i nagietka, które są znanymi substancjami fotouczulającymi.
- leki, które przyjmuje na stałe od bardzo dawna ( jeden z nich zwiększa wrażliwość na światło)
Biorąc to wszystko razem do kupy, mogę śmiało stwierdzić: to miało jak najbardziej prawo się wydarzyć.
Niestety nie odkryłam tego natychmiast, wszystko rozłożyło się w czasie (ok. 2 lata) Każda informacja jaką zdobywałam (o surowcach kosmetycznych, składach INCI), ale również luźne skojarzenia i przemyślenia- były jak element układanki.
Największe trudności miałam z serum olejowym, z którego odeszła etykieta i nie byłam w stanie go zidentyfikować- zupełnie nie wiedziałam co to za marka. Pamiętam, że miał charakterystyczny-specyficzny zapach (nie koniecznie przyjemny) i niebieską szklaną buteleczka. Dopiero po bardzo długim czasie trafiłam na to serum przypadkiem w galerii handlowej… I rozpoznałam je właśnie po zapachu, a niebieska buteleczka całkowicie utwierdziła mnie w przekonaniu, że to ten sam produkt.
Nie mogę wskazać głównego winowajcy, dlatego nie podaje nazw kosmetyków które używałam – chociaż są ogólnodostępne i raczej popularne. Byłoby to niesprawiedliwie, ponieważ nie mogę wykluczyć, że zaszła jakaś interakcja pomiędzy poszczególnymi składnikami kosmetyków,a udział mogły mieć w tym również leki.
Będę jednak absolutnie szczera-olejowe serum z olejkami eterycznymi było w tamtym czasie nowością w stałej pielęgnacji (włączając w to ten sam krem z filtrem). Kilka dni po jego stosowaniu doszło do fotouczulenia i z tego powodu nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to właśnie ono było „wyzwalaczem”, a cala reszta po prostu reakcją łańcuchową.
Jeżeli jesteś alergikiem, masz skórę wrażliwą, przyjmujesz na stałe leki (zerknij do ulotki!) zwracaj większą uwagę na kosmetyki, suplementy (ziołowe) jakich używasz w okresie wiosenno-letnim.
To nie jest wpis sponsorowany.
Spodobał Ci się wpis? Uważasz, że jest praktyczny i pomocny? Podziel się nim z innymi, będzie to dla mnie duże uznanie !
Kaja
Źródło:
Photodermatoses: Diagnosis and Treatment. Percy Lehmann, Thomas Shwarz
0 Comments