S.O.S na poparzenia słoneczne. Po co sięgnąć gdy piecze, szczypie i boli?
Bardzo łatwo jest przeoczyć moment w którym trzeba zejść ze słońca, nie mówiąc o regularnej aplikacji kremu. Jeżeli większość dnia spędziliśmy na słońcu, mniej więcej po 2- 6 godzinach da o sobie znać dobrze widoczny,ciepły rumień na skórze. Dlatego to właśnie na wieczór skóra jest zaczerwieniona, piecze i pali, a szczyt tych nieprzyjemnych objawów pojawia się po 12-24 h.
Za oparzenia i późniejsza opaleniznę odpowiada promieniowania UV-B i w zależności od tego jaka dawka zostanie pochłonięta zależeć będzie późniejszy stan skory. Nie sposób tego przewidzieć, ponieważ zależy to od fototypu, wskaźnika UV, zastosowanej fotoprotekcji jak i czasu jaki spędziliśmy na słońcu.
Czy wiesz jaki masz fototyp skóry? Rozwiąż test
Oparzenia słoneczne do I stopnia są oparzeniami powierzchownymi wnikają tylko do naskórka i nie przedostają się w głębsze warstwy skóry. Co prawda nie pozostawiają blizn, ale poza opalenizną mogą też pojawić się po nich przebarwienia, zwłaszcza na twarzy. Ustępują po kilku dniach, jednak bywają dokuczliwe w pierwszych godzinach o czym wiele z nas pewnie chociaż raz się przekonało.
Zaczerwienienie i ciepło jest zasługą rozszerzonych naczyń krwionośnych, stan zapalny wywołują uszkodzone komórki naskórka dlatego odczuwamy bolesność, szczypanie i pieczenie. Sen będzie zdecydowanie utrudniony, skóra jest tkliwa i boli nawet przy kontakcie z pościelą, a przed nami cała noc…
Jeżeli już zaczniemy odczuwać nieprzyjemne objawy powinniśmy jak najszybciej zadziałać, aby w miarę możliwości nie dopuszczać do ich rozwoju. Pierwszym krokiem powinno być schłodzenie miejsc poparzonych, pod prysznicem albo za pomocą okładów. Mi najlepiej sprawdzały się na początek chłodne okłady z ręczników, które co jakiś czas zmieniałam, gdy czułam, że ręcznik się nagrzewał.
Dopiero w momencie gdy czułam, że skóra jest schłodzona aplikowałam piankę z pantenolem lub żel aloesowy, po czym znowu kładłam ręcznik. Nie może być to zbyt zimna woda, powinna być letnia bliżej chłodnej, wtedy powinniśmy odczuć przyjemną ulgę. Następnie w miarę możliwości i dostępności dobrze będzie sięgnąć po preparaty, które wspomogą dalszą regenerację skóry i powtarzać ich aplikację wielokrotnie do momentu, aż nie odczujemy znacznej ulgi.
Pantenol w roli głównej
Jest naturalnym składnikiem, który występuje w skórze, działa na wielu płaszczyznach jednocześnie i doskonale „odpowiada” na potrzeby skóry, zwłaszcza tej która znalazła się w „trudnym położeniu” 😉 Nie bez powodu pantenol (d-pantenol) jest podstawowym składnikiem wszystkich produktów po opalaniu, działa wszechstronnie i jest bardzo skuteczny z dwóch powodów.
- Po pierwsze: Ma bardzo małą cząsteczkę, łatwo penetruję aż do skóry właściwej, korzeni włosa, a nawet płytki paznokciowej do głębokości 0,02 mm.
- Po drugie: Wykazuje wysokie powinowactwo do keratyny, białka z którego zbudowana jest skóra, ale też włosy i paznokcie. Pobudza komórki do procesu wzrostu, namnażania i odbudowy tkankowej nawet w głębokich warstwach, przyspiesza tym samym gojenie i regenerację skóry. Jest niezbędny w procesach metabolicznych białek, tłuszczów i węglowodanów. Odbudowuje i wzmacnia barierę ochronną naskórka przez zwiększenie syntezy lipidów, więc ma działanie osłaniające. Działa przeciwzapalnie, łagodzi pieczenie i zaczerwienienie, przyspiesza tworzenie melaniny chroniąc przed promieniowaniem UV.
- Po trzecie: Silnie wiąże i zatrzymuje wodę w naskórku dzięki temu staje się ona nawilżona i bardziej elastyczna.
Pantenol często wykorzystywany jest również w odżywkach do włosów. Sama z kremów po opalaniu z wysoką zawartością pantenolu np. 10 %, robiłam maski na włosy z dodatkiem olejów. Włosy były bardzo miękkie, aksamitne i gładkie w dotyku już po pierwszej masce.
Co wybrać?
Do wyboru mamy różne formuły, jednak doraźnie na pierwszy rzut najlepiej sprawdzi się żel lub pianka. Spraye i żele są łatwe w aplikacji, mogą być stosowane na duże powierzchnie ciała, szybko się wchłaniają i wyrównują poziom wilgotności. Mają lekką konsystencję nie stworzą okluzji i nie zatrzymają ciepła w rozgrzanej już skórze, której temperatura potrzebuje być obniżona.
Zapewniają efekt chłodzący dlatego też szybko zmniejszają ból, stan zapalny i obrzęk. Aerozole są pod ciśnieniem i dają natychmiastowe uczucie chłodu co w kontakcie z rozpaloną skórą będzie niespodziewanym i nieprzyjemnym doznaniem. Lepiej będzie porcję wycisnąć na rękę i dopiero wsmarować w skórę- zwłaszcza na twarzy, aby produkt nie dostał się i nie podrażnił oczu.
Spraye z pantenolem pamiętam od dziecka są też chyba najbardziej popularne, znajdziemy je nawet w markecie na półce z kremami przeciwsłonecznymi. Są uniwersalnymi produktami o szerokim spektrum leczniczym i warto mieć je w domu, możemy ich użyć w przypadku innych poparzeń (np. woda, olej), otarć, czy podrażnień czy po depilacji.
Podczas stosowania niektórych żeli, po ich wyschnięciu możemy czuć delikatne ściągnięcie skóry, a z czasem może ona ulec przesuszeniu. Nie są to produkt do ciągłego stosowania-zresztą żaden nie jest. Wraz z ustąpieniem pieczenia i bólu, skóra powinna być pielęgnowana w inny sposób np. mleczkami, kremami.
Gdy skóra „ochłonie” sami będziemy czuli, że wymaga ona silnego nawilżenia i natłuszczenia, wtedy doskonale się sprawdzą balsamy. Nie polecam ich, jeżeli faktycznie doszło do mocnych oparzeń, a skóra piecze i jest bardzo wrażliwa na dotyk. Rozsmarowywanie ich po tkliwej i ciepłej skórze, będzie trudniejsze i drażniące i wcale nie przyniesie ulgi. Przede wszystkim tłusta konsystencja stworzy okluzje, która nie pozwoli na oddawanie ciepła i schłodzenie, co jest priorytetem jeżeli chcemy złagodzić nieprzyjemne dolegliwości. Balsamy i mleczka po opalaniu są idealne na skórę, która miała długi kontakt ze słońcem, ale nie pojawiły się żadne nieprzyjemne objawy po całym dniu.
Czy jest coś jeszcze ?
Oparzoną skórę zwłaszcza jeżeli jest to większość ciała powinniśmy stopniowo chłodzić pod prysznicem (nie lodowatym!)
Różnica temperatur będzie bardzo nieprzyjemna, a w najgorszym wypadku można doznać szoku termicznego. Potem działajmy miejscowo okładami, mogą być one wzbogacone o najprostsze dostępne środki tj. siemię, kefir, zioła. Napary z nagietka, rumianku działają przeciwzapalnie, łagodząco jednak trzeba podchodzić do nich z ostrożnością, ponieważ mogą alergizować. Jeżeli na ogól nie pijamy ziół lub mamy skłonność do alergii , zostawmy napary i postawmy na na poczciwą wodę.
Aloes pięknie gasi różnego rodzaju zapalenia, podrażnienia dlatego sprawdzi się też przy oparzeniach słonecznych, korzystne efekty obserwowano także przy oparzeniach rentgenowskich. Związki zawarte w aloesie mają działanie powlekające, przeciwzapalne i stymulują komórki do szybszego wzrostu i odpowiedzi odpornościowej. Aloes najczęściej dostępny będzie w postaci soków do picia oraz żelów/kremów do smarowania, ale znajdziemy także świeże liście np. na bazarach i w marketach ekologicznych (Warszawa)
Jeżeli uda nam się zdobyć go w takiej formie, nim go zastosujemy musimy właściwie go przygotować. „Filetując” świeży aloes, tnijmy go wzdłuż skóry z większym marginesem tzn. ok 1-1,5 cm. Choć może się wydać to stratą naszego surowca to będzie znacznie bezpieczniejsze. Dlaczego?
Najcenniejsze i dobroczynne składniki na których nam zależy są zawarte w miąższu. W odciętej skórce występuje stężały sok roślinny zwany aloną, którego główny składnik aloina jest wykorzystywany w farmacji jako środek przeczyszczający. U niektórych nawet tak przygotowany aloes, może wywołać przekrwienie (tak samo jak doprowadza do przekrwienia jelito grube) skóry i pęknięcie naczyń krwionośnych. Dodatkowo kwas salicylowy, który jest naturalnie obecny w aloesie może wywołać podrażnienie. Może to przynieść więcej szkody niż pożytku i najlepiej wcześniej byłoby sprawdzić czy taka reakcja się pojawia.
Jednak w sytuacji podbramkowej jak oparzenia, wątpię, abyśmy chcieli eksperymentować i z ciekawością obserwować jak zachowuje się nasza skóra 🙂 Testowanie aloesu, lepiej zostawić na moment gdy wrócimy do pełni zdrowia, a w skórze nie będzie przebiegał stan zapalny.
Myślę, że najlepiej będzie skorzystać jednak z gotowych produktów, których nie brakuje ani w aptekach ani w drogerii. np. Qulibra czy GorVita głównie dlatego, że wzbogacony jest lecznicza wodą uzdrowiskową Rabka- Zdrój. Jest to wydatek rzędu kilkunastu złotych.
Zaglądając do lodówki prawie na pewno znajdziemy w niej kefir, maślankę lub jogurt. To stara, ale bardzo powszechna i sprawdzona metoda gdy w domu nie ma nic specjalistycznego, a musimy się ratować. Dobrze schłodzona i gęsta maślanka zadziała nawilżająco, regenerująco i złagodzi pieczenie. Przywróci kwaśne pH skórze, dostarczy cennych witamin i minerałów.
Ciekawym i mało znanym sposobem jest okładanie poparzonych miejsc schłodzonym żelem z siemienia lnianego. Siemię lniane tworzy delikatną warstwę ochronną na skórze, dobrze nawilża, działa przeciwzapalnie, łagodzi podrażnienia, a zawartość witamin A i E i związków tłuszczowych zmiękcza naskórek. Inną rośliną śluzorodną o podobnych właściwościach, którą można wykorzystać jest prawoślaz lekarski.
Spodobał Ci się wpis? Uważasz, że jest praktyczny i pomocny? Podziel się nim z innymi, będzie to dla mnie duże uznanie !
Kaja
0 Comments