Z czym łączyć glinki, aby nie wysychały za szybko a skóra była nawilżona?
W tym wpisie:
- Co się będzie nadawać do maseczki glinkowej?
- Siemię, lipa i ślaz czyli słowo o naturalnych żelach
- Najprostsza baza do maseczki, która zawsze się sprawdza
Pisać o glinkach krótko to grzech!
Dziś jednak zgrzeszę i będzie krótko i konkretnie. O rodzajach i właściwościach poszczególnych glinek planuję osobny wpis, ponieważ należy im się niski ukłon za wszechstronne i dobroczynne działanie 🙂
Najprostszą sposobem, aby stworzyć maseczkę jest połączenie glinki z wodą. Myślę, że takową próbę każdy ma za sobą i z doświadczenia wie, że choć nie wymaga to żadnego wysiłku, to takiej maski nie potrzyma się za długo. Woda bardzo szybko odparowuje, szczególnie jeżeli maseczkę rozprowadzimy oszczędnie cieniutką warstwą.
Glinka zasycha i tworzy na skórze charakterystyczną suchą pękającą skorupkę. Twarz „kurczy się” się nie przyjemnie, a próby domywania resztek często okupione są nadmiernym tarciem skóry rozmokłymi już wacikami.
Tak naprawdę nie powinno się doprowadzać do całkowitego zaschnięcia maski glinkowej, w międzyczasie dobrze jest spryskiwać twarz wodą, lub zrobić mokre okłady np. z chusteczek, tak aby ciągle była wilgotna.
Nagle okazuje się, że ta najprostsza maska wymaga jednak pilnowania i kombinowania- a nie tak miało być.
I wcale nie musi tak być. Jest kilka składników, które można łączyć ze sobą tak, aby po zmyciu maseczki glinkowej skóra była przyjemnie gładka, nawilżona lub pokryta delikatną warstewką ochronną. Bez siłowania się z resztkami, bez ściągnięcia i nadmiernego wysuszenia.
Co się będzie nadawać do maseczki glinkowej?
♦ ekstrakt z aloesu, ♦ sok z aloesu (butelkowany) | ♦ Przetworzony aloes ma ma mniejszą aktywność biologiczną, ale w pewnym sensie jest bezpieczniejszy. Świeży miąższ-żel aloesowy zawiera aloinę i salicylany, które mogą wywołać podrażnienie, uczulenie, przekrwienie i pękanie naczynek. ♦ Uwaga osoby z cerą alergiczną, wrażliwą, naczyniową i trądzikiem różowatym. | ||
♦ tłuste jogurty, ♦ mleko krowie lub kozie | ♦ Szczególnie wartościowe jest mleko kozie- ale trudno dostępne, zamiennikiem może być jogurt kozi. |
||
♦ bioferment algowy, ♦ sproszkowane algi - laminaria, algi brunatne | Karagenian i bioferment- 1 ml na 50 ml wody. ♦ Można dodać też miodu lub kwasu hialuronowego. |
||
♦ siemię lniane, ♦ lipa, ♦ prawoślaz, ♦ liść podbiału | ♦ Można użyć samodzielnie lub Wzbogacić miodem, kw. hialuronowym lub gliceryną |
||
♦kolagen, ♦elastyna, ♦ jedwab | ♦ Nie są niezbędne, ale dają wspaniałe uczucie gładkości, idealne w roli dodatków do bazowej receptury. | ||
♦ gliceryna, ♦ pantenol | ♦ Podstawowe składniki wszystkich gotowych do kupienia "aktywatorów do masek". ♦ Tanie półprodukty, łatwo dostępne, świetnie się ze sobą komponują. |
||
♦ Miody lejące, rzadkie mają więcej wody i nazywane są"niedojrzałymi", są mniej odżywcze niż skrystalizowane. ♦ Miód jest idealny gdy nie mamy półproduktów |
|||
♦ W olejach rozpuszczają się olejki eteryczne, dodawać tylko 1-2 krople na łyżę oleju. ♦ Najlepiej mieszać ze sobą różne oleje w niewielkiej ilości |
Siemię, lipa i ślaz czyli słowo o naturalnych żelach
Śluzy wymagają wcześniejszego przygotowania i chwili czasu. Zapewniam jednak, że nie ma w tym większej filozofii, a nawet najbardziej zapracowane osoby nie zostaną obarczone kolejnym wymagającym zajęciem 🙂 Gotowanie nasion, czy rozdrobnionego korzenia rośliny jest właściwym sposobem i pozwala uzyskać „pełen” śluz bardzo gęsty, zwarty, niczym żel. Taka postać jest idealna np. do picia czy zrobienia kataplazmy (zdjęcie niżej)
W przypadku maseczki glinkowej, gdzie żel z ziół stanowi bazę wystarczające będzie zalanie wrzątkiem i odstawienie na co najmniej 30 minut. Najlepsze są konsystencji lekko żelowej, gęściejszej niż zwykły napar- stają się wtedy charakterystycznie mętne. Dokładnie takie jak na zdjęciu. W tym przypadku pozostawiłam nasiona na nieco ponad godzinę.
Jak wykonać?
- Kopiastą łyżkę siemienia lnianego zalewamy wrzątkiem do połowy kubka i odstawiamy. Im dłużej tym lepiej, ale przynajmniej 30 min niech poleżą pod przykryciem.
- Lipę kupimy nawet w Biedronce, jako herbatkę do picia w wygodnych „ekspresówkach” 🙂 Kubek zalewamy do połowy wrzącą wodą i odstawiamy. Ja zwykle zalewam całość, ponieważ lubię pić lipę i nie dopijam do końca, pozostawiając w kubku ok. 1/3 naparu. Po ostudzeniu torebkę herbaty wyciskamy i to jest najważniejszy etap, bo tam jest właśnie najwięcej śluzu.
- Z korzenia i liści prawoślazu otrzymamy najwięcej śluzu i szczerzę powiedziawszy to najlepszy wariant. Jeżeli jednak nie uda nam się ich zdobyć, zastępczo możemy użyć też naparu z kwiatu ślazu. Oba surowce są stosowane w farmacji jako środki wykrztuśne, osłaniające i powlekające błony śluzowe. Napary pije się pomocniczo w stanach zapalnych górnych dróg oddechowych. Natomiast zewnętrznie działają łagodząco i osłaniająco mogą być stosowane w stanach zapalnych skóry lub na oparzone miejsca.
- Kwiat ślazu (1 łyżeczka) zalewamy niewielką ilością wrzątku (6-7 łyżek stołowych) i pozostawiamy pod przykryciem. Natychmiast po zalaniu naszym oczom ukaże się niezwykły wręcz „chemiczny” niebieski kolor, który w miarę upływu czasu zabarwi się ostatecznie na mętny-przygaszony granat (zdjęcie niżej). Napar sam w sobie nie będzie zbyt śliski i żelowy, dlatego polecam wzbogacić go miodem, mleczanem sodu, gliceryną, żelem aloesowym etc.
Najprostsza baza do maseczki, która zawsze się sprawdza
Nawet nie mając półproduktów takich jak gliceryna czy kwas hialuronowy można stworzyć świetną nawilżającą bazę z tego co znajdziemy w kuchni. Najprostszym wariantem i chyba moim ulubionym jest napar z siemienia lnianego (taki jak na wcześniejszym zdjęciu) z miodem. Konsystencja glinki w połączeniu z tymi dwoma składnikami staje się aksamitna i bardzo ładnie się rozprowadza po twarzy.
Zasychanie maseczki jest bardzo specyficzne- w zasadzie nie można tego do końca nazwać zasychaniem. Oczywiście woda powoli odparowuje, ale glinka raczej marszczy się i zaznacza delikatne pęknięcia i linie, zamiast tworzyć suchą skorupę. Po dłuższym czasie odczuwalne będzie kurczenie i ściągnięcie, ale maska wciąż pozostanie wilgotna i z łatwością się zmyje, można nawet ściągnąć ją szpatułką.
Po spłukaniu skóra jest naprawdę mięciutka i aksamitna w dotyku. Nie zachodzi potrzeba natychmiastowego nałożenia kremu, ponieważ pozostaje na niej delikatny film ochronny, który nie jest lepki, ani tłusty. Jest to świetna opcja dla osób z cerą suchą, odwodnioną i bardzo wrażliwą, która źle znosi pocieranie.
Wykonanie jest bajecznie proste:
- 1 kopiasta stołowa łyżka siemienia lnianego
- 50 ml wrzącej wody (ok. 10 łyżek stołowych)
- 1 łyżeczka miodu
Siemię zalewamy, zostawiamy pod przykryciem do ostudzenia. Odcedzamy ziarenka i w miarę możliwości dociskamy je do sitka i zbieramy śluz od spodu. Miód dodajemy już do chłodnego naparu. Taka porcja z pewnością starczy do wyrobienia i nałożenia maski na twarz, szyję i dekolt.
To nie jest wpis sponsorowany
Spodobał Ci się wpis? Uważasz, że jest praktyczny i pomocny? Podziel się nim z innymi, będzie to dla mnie duże uznanie !
Kaja
0 Comments