Czym są aktywatory do maseczek i czy naprawdę ich potrzebujesz?
W tym wpisie :
- Czym właściwie jest aktywator do maseczek?
- Trzy rzeczy które robi aktywator
- Co z tym efektem wzmacniającym działanie maseczek?
- Aktywatory, które kupisz w drogerii
- Podsumowując
Zasadniczo tego typu produkty są częściej spotykane raczej w liniach kosmetyków profesjonalnych, ale śmiało też wkraczają do drogerii i są już w zasięgu każdego zainteresowanego 🙂
Choć słowo „aktywator” brzmi dość obiecująco i wydawać by się mogło, że czyni cuda… To najprawdopodobniej po ściągnięciu maski wcale zauważysz spektakularnych efektów…Będę jeszcze bardziej pesymistyczna i powiem więcej: nie zauważysz ich prawie na pewno i będziesz rozczarowany 🙂 Czy w takim razie jest to oszustwo ? Tego i innych rzeczy dowiesz się w dalszej części wpisu 🙂
Czym właściwie jest aktywator ?
Aktywatorów używa się do plastycznych masek algowych, nasączania suchych płatów kolagenowych, maseczek glinkowych, ale też pod klasyczne maski kremowe. W niektórych zabiegach gabinetowych jest niezbędny do wykonania całej procedury- to wszystko zależy od producenta. Oczywiście osoba wykonująca może też dowolnie go zastosować jeżeli uzna, że będzie przydatny czy pomocny w innym zabiegu, który wykonuje. Aktywatory do masek są produktami o wodnej formule, bogatymi w składniki które są:
- dobrze rozpuszczalne w wodzie
- higroskopijne
- mają działanie powlekające, nawilżające i łagodzące
- same w sobie są składnikiem aktywnym, a niektóre są jednocześnie promotorami przejścia
Przykładowe związki jakie znajdą się w takim aktywatorze to m.in:
gliceryna, pantenol, sorbitol, mocznik, hydrolizaty białkowe- kolagenu, jedwabiu, pszenicy, glikozaminoglikany, kwas hialuronowy, cukry, składniki NMF, ekstrakt z aloesu, ekstrakty roślinne, ekstrakty z alg, α-hydroksykwasy (AHA) oraz należące do tej samej rodziny, ale delikatniejsze polihydroksykwasy (PHA)
Co robi taki aktywator?
Ma dwie podstawowe funkcje:
- poprawia komfort użytkowania maseczki
- zwiększa wchłanialność składników aktywnych pochodzących z samego tego aktywatora i oczywiście maseczki, która zastosujemy.
- Funkcja trzecia- dość naciągana i idąca bardziej w kierunku wyobrażeń i doznań- „uszlachetnia” rytuał pielęgnacyjny w domowych warunkach.
Chociaż to wystarczające wyjaśnienie, które znajdziesz już na opakowaniu takiego kosmetyku to moim zdaniem warto jednak pochylić się nad sprawą. Być może da Ci to jasny obraz tego co faktycznie kupujesz i pozwoli ocenić przydatność takiego kosmetyku, a Twoja decyzja nie będzie motywowana jedynie deklaracją producenta.
Po pierwsze i najważniejsze: Niektóre składniki takiego aktywatora poza tym, że działają np. nawilżająco są jednocześnie promotorami przenikania przezskórnego, nazywanymi też promotorami sorpcji.
W zasadzie na tym polega cała „moc” aktywatora, bez tych związków byłby czymś na wzór nawilżającego toniku lub płynu do łączenia z maskami. Promotory przenikania jak sama nazwa mówi- pozwalają zwiększyć penetrację składników aktywnych w głębsze warstwy skóry. Zwłaszcza tym składnikom, które „z natury” nie mają możliwości tego osiągnąć ponieważ mają za duży rozmiar, albo ich ładunek z trudem pokonuje warstwę rogową.
Przykładowymi promotorami są m.in : kwasy hydroksylowe, sorbitol, mocznik, gliceryna, glikol propylenowy. Mechanizm ich działania zaburza strukturę warstwy rogowej, która jest ciągła i zwarta- a przynajmniej taka powinna być 🙂 w końcu stanowi fizyczną barierę i chroni przed środowiskiem zewnętrznym.
Promotory mogą w różny sposób ingerować w warstwę- w zależności od ich charakteru fizykochemicznego. Jednak każdy prowadzi do rozluźnienia i zwiększenia przepuszczalności warstwy rogowej, która jest „rozpychana” i tworzą się w niej „kanaliki”, które torują drogę dla innych związków. Oczywiście jest to stan tymczasowy, odwracalny i bezpieczny, po zmyciu maseczki z aktywatorem po jakimś czasie wszystko wraca do normy.
Po drugie: Dzięki dużej ilości humektantów, maseczka glinkowa nie zasycha tak szybko na powierzchni skóry, a to jest szczególnie pożądane. W przypadku masek algowych aktywator wydłuża czas zastygania, mamy więcej czasu na dokładne wyrobienie maski do gładkiej konsystencji. Na pewno będzie to pomocne dla osób niewprawionych, które lubią maski algowe, ale potrzebują więcej czasu na równomierne pokrycie całej buzi i mam nadzieje szyi i dekoltu 🙂
Po trzecie: Konsystencja jest mniej lejąca i nabiera aksamitności, a skóra staje się gładsza w dotyku. Najbardziej jest to odczuwalne w przypadku glinek i proszkowanych glonów (np. spirulina, chlorella) czy np. młodego jęczmienia. Masa staje się gładka, lepiej rozprowadza się po twarzy i nie spływa w niekontrolowany sposób.
Co z tym efektem wzmacniającym działanie maseczek?
Różnicę można odczuć jedynie w użytkowaniu i poprawie komfortu używania masek… i to raczej tych sypkich.
Tak jak na samym początku już zdradziłam- najpewniej po zastosowaniu aktywatora, po zmyciu maseczki nie zauważysz żadnych efektów. Jeżeli chodzi o „aktywację” i wzmacnianie działania maseczek to niestety, ale jest to rzecz na poziomie komórkowym i czysto związana z oddziaływaniami chemicznymi na żywe struktury- czyli naszą skórę.
Z oczywistych przyczyn nie będzie Ci dane obejrzeć takich procesów, ani tym bardziej ocenić natychmiastowych efektów, ponieważ wszystko wymaga czasu. Jest to powód dla którego wiele osób jest rozczarowanych. Jedynym rozwiązaniem w tej sytuacji jest długotrwałe używanie aktywatora i najlepiej tych samych masek- aby móc ocenić realną różnice i zaobserwować efekty naszego „eksperymentu”.
Na pocieszenie mogę zaproponować, abyś używał aktywatora z maskami, które mają działanie rozjaśniające np. witamina C, wit. B3- tutaj jest nieco większe prawdopodobieństwo, że zobaczysz szybciej różnice i zaznaczam, że będą one subtelne 🙂
Aktywatory, które kupisz w drogerii
W drogeriach spotkałam do tej pory dwa takie aktywatory (Nacomi i Bielenda), które różniły się od siebie przeznaczeniem i sposobem użytkowania.
Nacomi oferuje płyn (250-300 ml?) do stosowania z maskami sypkimi tj: plastycznymi algowymi (peel off), glinkowymi, albo sproszkowanymi algami/ziołami. Cena tego aktywatora to ok. 15-20 zł. Niestety dane było mi z niego skorzystać ok. 2 razy, później ciężko było z jego dostępnością -przynajmniej w drogeriach w mojej okolicy.
Najlepsze są do masek glinkowych- odczujesz to dłuższy czas zasychania maski bez efektu skorupy, nawilżenie i gładkość po spłukaniu. Jednak wierz mi…że w domu masz praktycznie wszystko, aby pozwolić sobie na ten sam efekt. Pisałam więcej na ten temat tutaj:
Czytaj więcej: Z czym łączyć glinki, aby nie wysychały za szybko, a skóra pozostała nawilżona?
Z kolei Bielenda ma „spray aktywujący”, którym spryskujemy skórę przed nałożeniem maseczki (dowolnej maski). Myślę, że pod ten aktywator najlepsze będą maski, które dają solidną ciągłą okluzję- czyli albo maski algowe, albo własnoręczne okładanie się folią…:-)
Sam w sobie ma bardzo przyjemny skład m.in glukonolakton, kwas laktobionowy, hydrolizowane glikozaminoglikany, woda różana, pantenol -można go stosować nawet samodzielnie jak tonik- ale jest go tak mało (75ml/13 zł?), że to mija się z celem. Producent poleca wcześniej przed maską i aktywatorem wykonać peeling. Oczywiście ma to sens… każdorazowe usunięcie martwego naskórka wzmocni efekt, ale po co? Czy trzeba takiemu aktywatorowi jeszcze pomagać…?
Podsumowując
Jest to produkt bez którego się obędziesz. Nie ma w tym oszustwa. Promotory przejścia zawarte w aktywatorach faktycznie pozwalają na głębszą penetrację niektórych związków- taki efekt wywołują na skórę, ale efektów możesz wcale nie widzieć. Zwłaszcza po pierwszym razie…
Dla zaspokojenia własnej ciekawości warto wypróbować. Jeżeli w trakcie będziesz niezadowolony i uznasz to za niewypał to nie traktuj tego w kategoriach strat. Za kilkanaście złotych odsłoniłeś przed sobą przyszłość- dowiedziałeś się, że już nigdy nie kupisz niczego podobnego 🙂
To nie jest wpis sponsorowany
Spodobał Ci się wpis? Uważasz, że jest praktyczny i pomocny? Podziel się nim z innymi, będzie to dla mnie duże uznanie !
Kaja
0 Comments